Napady złości u dwulatka









Skąd się biorą - moje obserwacje.


Mój synek jest świetnym chłopcem, który rozwija się bardzo szybko jak na swój wiek.
Ma dopiero 2 latka, a jego umiejętności są na poziomie przedszkolaka. Czasem potrafi naprawdę zaskoczyć:)
Jest bardzo żywiołowy, wesoły i pomysłowy- wiadomo, jak każda matka jestem wpatrzona w swoje dziecko;D
Ale nie o tym mowa. Jak wiadomo wszystko ma swoje pozytywne i negatywne strony. 
Przejdźmy do tej ciemniejszej strony uroków macierzyństwa, która nie raz daje mi w kość.
Moje dziecko potrafi być czasami strasznym nerwusem, i to dosłownie strasznym, bo przychodzą takie momenty, których się boję i które nawet mogą być niebezpieczne.
Chodzi o napady złości. Dziecko ładnie się bawi jak gdyby nigdy nic i nagle wszystko pęka. Zaczyna marudzić, co chwile zmieniać zdanie. Jeśli jeszcze dochodzi do tego sytuacja, w której coś mu się nie spodoba, albo nie pójdzie po jego myśli, to zwykłe marudy przeradzają się w jeden wielki krzyk. Dziecko robi się bordowe, zaczyna rzucać zabawkami, później rzuca się samo po podłodze, a w najgorszej fazie wali w nią głową. Napady te trwają od ok 0.5-1h, czasami dłużej.
W trosce o swoje dziecko, a także jego bezpieczeństwo, zaczęłam się głęboko zastanawiać skąd to wszystko się bierze. 
Zaczęłam dostrzegać różne przyczyny, niby oczywiste, a jednak nie zawsze zauważane, między innymi:

Poświęcanie za mało uwagi.
Na przykład, kiedy dziecko mnie woła, bo chce się pobawić, ja mówię, że zaraz przyjdę tylko muszę coś najpierw zrobić. Dla niego wtedy każda minuta trwa wiecznie. Więc może naprawdę te kilka minut mnie nie zbawi. Najwyżej się coś przypali ;D Byle by nie było z tego pożaru :D Nie, no żart ;D
Wydaje mi się i tak też teraz praktykujemy, że trzeba dziecko uczyć, że jest zabawa, ale także i obowiązki i niestety mama musi na chwilę wyjść z pokoju żeby zrobić coś, w czym mamy nikt nie zastąpi.
Można połączyć przyjemne z pożytecznym, tzn zachęcać dziecko do współpracy. U nas nawet ładnie to wychodzi, może nie zawsze, ale jednak ;) Malutki wyciaga sam pranie z bębna pralki, co dla niego jest wielką radochą, pomaga również przy rozwieszaniu prania, przy odkurzaniu, zmywaniu podłóg, w większości domowych obowiązków, oczywiście wszystko pod moim nadzorem i jeśli ma na to sam ochotę i widzę, że sprawia mu to przyjemność. Oby zawsze był taki chętny do pomocy :D


Nie słuchanie, co dziecko ma do powiedzenia, narzucanie własnego zdania
Istnieją takie sytuacje jak na przykład: dziecko twierdzi, że skarpetki nie są w hipopotamy, tylko w pieski :O
Wtedy to jest dopiero dramat :O Mimo wcześniejszych tłumaczeń, wolę przytaknąć. Tak musi być! Koniec, kropka.
Albo druga- dziecko samo chcę się ubrać i wybrać sobie ubranko. Proszę bardzo, niech wybiera samo. Niech się uczy samodzielności i dokonywania wyborów. Staram się nie narzucać swojego zdania, ale czasem trzeba wytłumaczyć dziecku, że w czapce w domu będzie mu za gorąco, albo w chłodniejsze dni trzeba zakładać bluzę itd, itp. Jeśli uparcie się ze mną nie zgadza, pozwalam mu, aby sam się o tym przekonał, że mam jednak rację. Zazwyczaj, gdy mu się już znudzi, to chętnie wraca do mojej opcji.
Takich sytuacji jest oczywiście całe mnóstwo. Trzeba mieć ogrom cierpliwości.

 Za długie oglądanie bajek- za mało ruchu.
Przyznaję się bez bicia, że moje dziecko ogląda bajki, w tym czasie mogę spokojnie przygotować obiad (co z dzieckiem nie jest zbyt bezpieczne, bo mój mały nie odstępuje mnie na krok) lub np w spokoju usiąść na chwilę w toalecie :D
Bajki ratują mnie często w różnych sytuacjach. Ostatnio staram się włączać je tylko w sytuacjach awaryjnych. Zamiast tego praktykujemy słuchanie muzyki i taniec z misiami, do tego dochodzą przeróżne wygłupy ;D Nawet działa ;) Czasem usiądzie spokojnie, żeby posłuchać muzyki i wczuć się w nią ;D przeważnie są to wolniejsze kawałki ;D Trwa to parę minut, ale zawsze coś ;) Jeśli dziecko jest w ruchu, to jest po prostu szczęśliwe i wtedy zbyt dużo myśli nie przychodzi mu do główki, w sensie takim, żeby coś spsocić. Rozluźniają się jego mięśnie i czuje się swobodnie. Ruch pozytywnie wpływa na samopoczucie ;) 

 Jeśli pojawia się trzecia osoba.
Osoba, która kradnie mamę, tzn więcej czasu rozmawia ze mną, niż z moim synkiem. Wtedy jest tylko jedno wyjście- podzielna uwaga ;) 
W moim przypadku, niestety nie jest to taka prosta sprawa, ale przecież wszystkiego można się nauczyć ;) Także nad tym ciągle pracuję ;) Małymi kroczkami do celu ;)

Kiedy dziecko jest śpiące, zmęczone. 
U nas jest teraz taki czas, kiedy trzeba przeciągnąć dziecko do wieczora, tzn bez drzemki w dzień. Dzieje się tak, dlatego że mały czasem nie ma zamiaru spać w ciągu dnia, bo jest już coraz starszy. Chce wykorzystać dobrze każdą chwilę, nie ma przecież czasu, żeby się nawet napić, a co powiedzieć, jeśli miałby jeszcze znaleźć czas na sen? ;D Są ważniejsze sprawy ;) W sumie potrafi wytrzymać cały dzień bez snu, ale ma dopiero niecałe 2 latka i potrzebuje go jeszcze, żeby prawidłowo się rozwijać. Ja oczywiście widzę, że dziecko ukradkiem ziewa i oczy robią się coraz mniejsze, ale ono uparcie walczy o każdą sekundę. Czuję, że ryzyko napadu złości jest coraz większe, a jeśli do tego coś pójdzie nie po jego myśli, to jest już gwarantowane.
Mimo wszystko próbuję usypiać, z różnym skutkiem.
Inna sytuacja- kiedy ktoś wtargnie do domu w czasie zbliżającej się drzemki i mały jest chętny sam się położyć, bo czasem też tak się zdarza. Przeciąganie do wieczora murowane! A co za tym idzie, to już wiadomo. Wieczór zapowiada się ciekawie. Także lepiej poinformować osoby najbliższe o czasie, w którym dziecko zasypia, aby nie zakłócały tego rytmu.
Według mnie, należy zachęcać, próbować usypiać dziecko w ciagu dnia, kiedy jeszcze się tego domaga, albo potrzebuje. Zdąży się jeszcze w życiu nabiegać ;D
Rozumiem oczywiście, że są takie sytuacje jak np. dziecko zasypia o 17 :O
Dla rodzica to jest dramat, bo dziecko śpi sobie do 20, bawi się do 1 lub 2 w nocy i po takim dniu/nocy padamy na twarz, a kolejny dzień jest totalnie rozregulowany. Lepiej wytrzymać te 2 godziny, niż później wyglądać jak zombie ;D i warczeć na każdego następnego dnia. Właśnie z tego  powodu czasem zdarzało mi się przeciągać malucha. Ogólnie nie jestem za przetrzymywaniem dziecka do wieczora. Ale czasem poprostu trzeba. Zazwyczaj staram się, aby dziecko samo uregulowało sobie ten rytm.
Nie lubię także wybudzać go ze snu i nie jestem za tym.
Śpiące dziecko, to marudne dziecko.

 Za mało pieszczotek w ciągu dnia.
To także ma wpływ i to bardzo duży.
Zauważyłam, że im częściej się przytulamy, tym mały jest spokojniejszy ;)
Jest to udowodnione naukowo. Organizm podczas przytulania uwalnia oksytocynę, która jest znana jako hormon dobrego samopoczucia i dzięki temu czujemy się szczęśliwi. Przytulanie pomaga obniżyć ciśnienie krwi, co zmniejsza ryzyko chorób serca i przyczynia się do zmniejszenia stresu i niepokoju. Także wszystko jasne ;) Przytulanie- to najprostsza droga do zdrowia i szczęścia ;)

 Kiedy dziecko nie dostaje tego, czego chce w danej chwili.
Niestety, nie zawsze możemy spełniać wszystkich zachcianek dziecka, a już na pewno nie wtedy, kiedy czujemy, że próbuje nami manipulować, wykorzystując do tego swoje umiejętności takie, jak np krzyk. Jeśli to opanuje do perfekcji, to będzie przy każdej okazji domagać się czegoś co chce mieć, robić itp tylko w taki sposób.
Jak się zachowywać w takiej sytuacji? Ulegać? Tak w sumie prościej, bo unikamy wtedy krzyku, płaczu, wybuchów. Każdy rodzic chce mieć choć chwilę spokoju, więc często zdarza się tak, że dziecko dostaje właśnie to, co chce.
Więc co w takiej sytuacji robić?
Najbezpieczniej chyba nie reagować, a próbować odwrócić uwagę. Tylko trzeba działać szybko i wykazać się kreatywnością ;) w moim przypadku to zazwyczaj pomaga, ale w dużej mierze zależy od tego jaki pomysł mi akurat wtedy przyszedł do głowy i czy jest na tyle ciekawy aby odwrócić dziecka uwagę.

Dziecko nie jest najedzone.
Człowiek głodny- to człowiek zły ;D coś w tym jest ;)
Niestety, nie zawsze dziecko wszystko pięknie zjada z talerza. I tu także trzeba wykazać się kreatywnością i cierpliwością. 
Nigdy wcześniej nie mieliśmy problemów z jedzeniem, do teraz. Ze zwykłej parówki, którą najpierw kroję w plasterki (mały tylko na to ostatnio ma ochotę na śniadanie ) układamy bałwanki, kwiatuszki i wiele różnych kombinacji. Podobnie z warzywami i owocami, na szczęście tutaj nie muszę aż tak kombinować, bo dziecko większość z nich lubi. Najtrudniejsze są śniadania. Na szczęście powoli synek zaczyna rozumieć i czasem mówi, że trzeba jeść śniadanie żeby mieć dużo siły do zabawy ;D

 Dziecko czuje nasze negatywne emocje.
Nie ma co ukrywać, w każdym domu nie obejdzie się przynajmniej raz bez jednej kłótni. Dziecko wszystko obserwuje i nasłuchuje. Emocje chłonie jak gąbka. Dziecko nie zna takich emocji. To od nas się ich uczy...

Przyswajanie dużej wiedzy w krótkim czasie
Moje dziecko dużo myśli i dużo mówi. Jednak nie zawsze potrafi znaleźć odpowiedniego słowa pasującego w danej chwili do jego emocji, czy myśli. Czasem po prostu nie wiem o co mu chodzi, bo nie potrafi tego ubrać w słowa. Stąd później niezrozumienie, a jeśli on widzi, że najbliższa osoba go nie rozumie, to oczywiste, że wpadnie w złość.

 Za dużo wrażeń w ciągu jednego dnia.
Często tego nie widać, ale później wychodzi, a najwyższy poziom osiąga pod koniec dnia.
Objawia się właśnie takim nerwowym wyładowaniem. Dziecko dużo przeżywa.
Sytuacje dla nas normalne, dla niego mogą się okazać sytuacjami innymi niż zwykle, często nowymi, w których pierwszy raz uczestniczy i uczy się swoich reakcji. To jest z pewnością bardzo trudne dla niego. Cokolwiek by to nie było, wyjście do sklepu, na basen, do fryzjera, spotkanie ze znajomymi, długi spacer, spotkanie z kimś nowym, za długa jazda samochodem, inny pan przynoszący paczki do domu niż zazwyczaj ;D itp.

Takich sytuacji jak powyżej jest o wiele więcej. I można by było wymieniać i wymieniać.
Czasami bywa, że tylko jeden z tych czynników doprowadza do rozładowania, a skumulowanie się ich w ciągu dnia daje naprawdę potężny wybuch emocji.
Dziecko w ten sposób odreagowuje swoje wszystkie przeżycia. Często nawet nie pamięta z jakiego powodu tak się zezłościło.
Jak ja reaguję kiedy już dochodzi do takiego stanu?
Biorę dziecko na ręce, mimo że uparcie mnie odpycha, ale tak naprawdę chce się do mnie przytulić. Zdaję sobie sprawę, że nie do końca wie co robi. Wiem jedno, muszę go wtedy bronić przed samym sobą, bo może sobie zrobić krzywdę.
Do tego jego ulubiony kocyk, czyli mój poporodowy mięciutki szlafrok ;D
 I szybkie odwrócenie uwagi od tej sytuacji. Opowiadam co tylko  zobaczę za oknem lub co mi się uda na szybko wymyślić. Trzeba wtedy non stop mówić.
Chodzi po prostu o to, żeby szybko odwrócić uwagę. To nie jest łatwe, najbardziej wtedy, kiedy sytuacja osiąga poziom level, wtedy czasem 
daje się małemu wykrzyczeć, ale jestem przy nim i obserwuję go. Nie można w takiej sytuacji wychodzić, zostawiając  dziecko samo, bo może sobie zrobić krzywdę i będzie się czuło samotne.
Wyobrażasz sobie taką sytuację, kiedy wszystkiego masz dość, wszystko cię denerwuje, nikt cię nie rozumie, nawet ta najbliższa osoba z którą znasz się tak doskonale i ona cię nie słucha, tylko tak po prostu sobie wychodzi. Zostajesz sam. Sam ze swoimi emocjami. Wiesz, że nikt nie może ci pomóc, a to jeszcze bardziej cię denerwuje.  Masz ochotę wtedy krzyczeć. Chcesz wyrzucić z siebie to, co czujesz. Masz ochotę uderzyć z całej siły tym, co masz pod ręką o ścianę.  Takie sytuacje pokazują jak naprawdę jesteśmy słabi i nie potrafimy poradzić sobie w danej sytuacji. Tak naprawdę nas obnażają.
Tak samo dziecko. To nie jest jego wymysł, ono próbuje sobie z czymś poradzić, ale nie potrafi jeszcze nad tym zapanować.
To od nas zależy czy nauczy się z tym radzić.
Macierzyństwo to bardzo piękny, ale równie trudny etap w życiu. To jest nasza jedna, ale długa lekcja z częstymi sprawdzianami.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja mała przemiana część 1. Dwa miesiące, 5 cm lżej ;)

Moja mała zmiana, część 2 - zdjęcia przed i po :)

Testowanie zestawu L’Oréal Paris, Elseve, Magiczna Moc Glinki (maska, szampon i odżywka)